„Nauczyłam się niczego nie brać za pewnik, żyć pełnią życia i tworzyć wspomnienia z rodziną i przyjaciółmi.”
Michelle, żyje z hipogammaglobulinemią i małopłytkowością autoimmunologiczną
Gdy zdiagnozowano u mnie małopłytkowość, miałam 29 lat. Zostało mi sześć płytek na mikrolitr krwi, miałam krwawienia wewnętrzne, a moje ciało pokryte było niezliczonymi, przerażającymi wybroczynami.
Otrzymałam ratujące życie immunoglobuliny i udało mi się wejść w okres remisji. W tym samym czasie wystąpiły inne problemy, które – byłam pewna – łączyły się ze sobą. Moi niesamowici lekarze odkryli, że mam hipogammaglobulinemię, pierwotny niedobór odporności, który był u mnie obecny zanim zdiagnozowano małopłytkowość samoistną.
To hipogammaglobulinemia była powodem zachorowania na małopłytkowość. Przeszłam całą serię poważnych infekcji zatok i nieważne, ile różnych antybiotyków przyjmowałam, leki i tak nie działały. Choroba zaatakowała mój układ odpornościowy tak poważnie, że wywołała małopłytkowość samoistną.
Przez ostatnie 18 miesięcy co cztery tygodnie przyjmowałam dożylnie immunoglobulinę w 6-godzinnych kroplówkach, które sprawiają, że dość dobrze się czuję. Nie jest to wcale łatwe– występują skutki uboczne terapii, leczenie muszę wpasować w mój grafik w pracy i opiekę nad małym dzieckiem.
Syn daje mi wewnętrzną siłę potrzebną do codziennej walki o moje zdrowie - dla niego i całej rodziny. Czy czasem się boję? Oczywiście.
Staram się jednak skupiać na tym, na co mam wpływ: to dieta, ćwiczenia, wybór lekarzy, terapii i dbanie o ogólny stan zdrowia. Ważne jest także nastawienie. Dbam o to, by nie zgorzknieć. Uważam, że nie jest tak źle –wielu ludzi jest w o wiele gorszej sytuacji niż ja.
Nauczyłam się niczego nie brać za pewnik, żyć pełnią życia i tworzyć wspomnienia z rodziną i przyjaciółmi. Życie z przewlekłą chorobą zdecydowanie nie jest łatwe. Ale zmiana nastawienia sprawia, że sytuacja wydaje się prostsza. Bardzo mi to pomaga.
Otrzymałam ratujące życie immunoglobuliny i udało mi się wejść w okres remisji. W tym samym czasie wystąpiły inne problemy, które – byłam pewna – łączyły się ze sobą. Moi niesamowici lekarze odkryli, że mam hipogammaglobulinemię, pierwotny niedobór odporności, który był u mnie obecny zanim zdiagnozowano małopłytkowość samoistną.
To hipogammaglobulinemia była powodem zachorowania na małopłytkowość. Przeszłam całą serię poważnych infekcji zatok i nieważne, ile różnych antybiotyków przyjmowałam, leki i tak nie działały. Choroba zaatakowała mój układ odpornościowy tak poważnie, że wywołała małopłytkowość samoistną.
Przez ostatnie 18 miesięcy co cztery tygodnie przyjmowałam dożylnie immunoglobulinę w 6-godzinnych kroplówkach, które sprawiają, że dość dobrze się czuję. Nie jest to wcale łatwe– występują skutki uboczne terapii, leczenie muszę wpasować w mój grafik w pracy i opiekę nad małym dzieckiem.
Syn daje mi wewnętrzną siłę potrzebną do codziennej walki o moje zdrowie - dla niego i całej rodziny. Czy czasem się boję? Oczywiście.
Staram się jednak skupiać na tym, na co mam wpływ: to dieta, ćwiczenia, wybór lekarzy, terapii i dbanie o ogólny stan zdrowia. Ważne jest także nastawienie. Dbam o to, by nie zgorzknieć. Uważam, że nie jest tak źle –wielu ludzi jest w o wiele gorszej sytuacji niż ja.
Nauczyłam się niczego nie brać za pewnik, żyć pełnią życia i tworzyć wspomnienia z rodziną i przyjaciółmi. Życie z przewlekłą chorobą zdecydowanie nie jest łatwe. Ale zmiana nastawienia sprawia, że sytuacja wydaje się prostsza. Bardzo mi to pomaga.